Historia ta wydarzyła się naprawdę. Nie jest legendą i nie została wymyślona na potrzeby książki czy filmu. I w sumie już teraz możemy odpowiedzieć na pytanie zadane w tytule: tak, może, a nawet zniknął.
Włochy. Rzym. 14 lipca 1914 r. Kolejowy przewoźnik Zanetti, operujący na włoskim rynku kolejowym, zaprasza pasażerów na premierowy przejazd swoim superekskluzywnym pociągiem. Lokomotywa oraz trzy wyjątkowo ekskluzywne wagony specjalnie zaprojektowane dla włoskiej arystokracji. W planach podróży mnóstwo atrakcji, najlepsze trunki, specjalnie serwowane poczęstunki oraz muzyka i dobra zabawa.
Na pokładzie pociągu znane osobistości, udokumentowany skład, na stacji pożegnanie odjeżdżających pociągiem przez bliskich i świadków tego wydarzenia. Nie ma tu żadnej wątpliwości co do tego, że taki pociąg, pełen majętnych osób, ruszył tego dnia z dworca rzymskiego w kierunku Lombardii.
Zgodnie z założeniami i planem podróży po około 10 godz. lokomotywa prowadząca trzy wagony wjeżdża do ponad kilometrowego tunelu w górach Lombardzkich. Po drugiej stronie już zebrali się widzowie i gapie oraz przedstawiciele mediów, którzy mieli powitać skład wyjeżdżający z tunelu. W końcu miało to być święto dla pasażerów jadących w luksusowych warunkach.
Ludzie czekali. Czekali. I nigdy nie doczekali się pociągu wyjeżdżającego z tunelu. Można skomentować ten fakt tak, iż pewnie wydarzyło się coś, co zmusiło maszynistę do zatrzymania maszyny w środku tunelu. Albo zapadła decyzja o wycofaniu się z podziemnego przejazdu i pociąg znajduje się przed wjazdem.
Jednak pociągu nie odnaleziono ani przed, ani wewnątrz, ani z drugiej strony tunelu. Tunel wykuty w kamienistej górze nie ma odnóg i rozjazdów, nie ma żadnych innych kanałów i przejść, które umożliwiłyby wyjazd lub wywiezienie całego pociągu.
Pewnie, gdyby pociąg został odnaleziony, a ludzie by zniknęli, można by snuć teorie o tajnym i dobrze zamaskowanym przejściu, którym uprowadzono wszystkich i wywieziono w nieznane miejsce. Ale jak fizycznie wyjechać lokomotywą z trzema wagonami z tunelu, z którego nigdzie poza wjazdem i wyjazdem nie prowadzi torowisko?
Oczywiście, po pierwszym zdziwieniu, po dłuższym oczekiwaniu, sprawdzono tunel. Kiedy nie natrafiono na żadne ślady ponad 100 osób i samego składu, przeprowadzono skrupulatne dochodzenie. I chociaż nie natrafiono na żadne fizyczne ślady i dowody, które mogłyby rzucić światło na losy pociągu, udało się dotrzeć do dwóch osób, pasażerów pociągu, którzy wyskoczyli z wagonów przed tym, jak wjechały do tunelu.
Jak się okazało z relacji tych pasażerów, wagony wjechały nie tylko do tunelu. Każda z ocalałych osób wykazywała objawy szoku i traumy pourazowej. Byli poobijani, brudni i początkowo trudno było z nimi nawiązać sensowną komunikację.
Po pewnym czasie każdy z nich opowiedział bardzo podobną wersję zdarzeń. Historia ta wyglądała mniej więcej tak. Pociąg z rozbawionymi pasażerami spokojnie zbliżał się do tunelu. Kiedy był już blisko, usłyszeli dziwne buczenie. Potem z tunelu zaczął wydobywać się czarny dym. Było go z każdą chwilą więcej. A za owym dymem pojawiła się gęsta, biała mgła. Mgła zachowywała się tak, jakby chciała otulić i wciągnąć pociąg. Pasażerowie wpadli w panikę, krzyczeli, potrącali się, biegali. Wszystkich ogarnął paniczny strach. Z relacji owych pasażerów, którzy wydostali się z pociągu, można się dowiedzieć, że widzieli, jak owa biała i gęsta mgła pochłonęła lokomotywę i pierwszy wagon. Według ich relacji po część składu po prostu zniknęła. Wtedy zdecydowali się na wyskoczenie ze swojego wagonu przez uchylone okno. Od upadku na ziemię aż do chwili, kiedy ich odnaleziono, obaj świadkowie nic nie pamiętali.
I tu w zasadzie można postawić kropkę i zakończy temat. Ale, jak to często bywa w przypadku tak niezwykłych historii, pojawiły się z czasem inne związane ze znikającym pociągiem Zanetti informacje. Tych już nie weryfikowaliśmy, więc można do nich podejść z pewną dozą nieufności, ale wspomnieć o nich warto.
Otóż 104 pasażerów i osoby z obsługi pociągu widziano co najmniej kilka razy. Niestety, przekazy te jeszcze bardziej zaciemniają opowieść i czynią ją już wręcz baśniową, a nie dają racjonalnej odpowiedzi na pytanie, co stało się z pociągiem i jego pasażerami. Według tych przekazów pociąg przenosi się w czasie i pojawia się w różnych miejscach na całym świecie…
M.in. widziany był w 1995 r. w miejscowości Zavaliche na Ukrainie. Wcześniej, w 1845 r. w Meksyku. Według tej historii do miejscowego psychiatry trafiło 104 Włochów, którzy twierdzili, że dotarli tam pociągiem z Rzymu. Zaś we Włoszech, pewien mnich z okolic Modeny, żyjący cztery wieki temu, napisał w swoich notatkach, iż ujrzał wielką stalową rurę, w której siedziało wiele dziwnie ubranych osób.
A co Wy o tym sądzicie?
Autor: Tomek Łucek
Zdjęcie poglądowe: catskillarchive.com