Sektorkolejowy » Kolej w burzliwym okresie – 42. rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce

Kolej w burzliwym okresie – 42. rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce

pzez Damian

W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Polska stanęła w obliczu dramatycznych wydarzeń – w tym dniu, na mocy decyzji ówczesnych władz komunistycznych, wprowadzony został stan wojenny – restrykcyjny reżim mający na celu zdławienie rosnącej opozycji oraz utrzymanie komunistycznych rządów Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR). Na ulicach polskich miast pojawiło się ok. 70 tys. żołnierzy, 30 tys. milicjantów i kilkanaście tys. funkcjonariuszy SB. Do więzień trafiło wtedy ponad 3 tys. osób – działaczy „Solidarności” oraz osób działających w ramach innych, niezależnych organizacji. Do końca jego trwania internowano łącznie ok. 10 tys. obywateli.

Do dziś wspominając o pamiętnych wydarzeniach z 13 grudnia 1981 r. milionom Polaków ukazuje się obraz przywódcy organu zarządzającego państwem – Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, pełniącego funkcje I sekretarza Komitetu Centralnego PZPR, premiera oraz ministra obrony narodowej gen. Wojciecha Jaruzelskiego w mundurze i okularach, który ogłasza wprowadzenie stanu wojennego. Decyzja ta miała poważne konsekwencja dla państwa zarówno w perspektywie długo, jak i krótkoterminowej. Z dnia na dzień diametralnie zmieniło się życie codzienne obywateli.

Ówczesne władze wydały szereg rozporządzeń i zarządzeń ograniczających wolności obywatelskie. Wprowadzona zostala godzina milicyjna od 22.00 do 6.00 rana, zawieszono działalność niektórych organizacji społecznych np. Niezależnego Zrzeszenia Studentów, powstałego po Sierpniu ’80 oraz wszystkich związków zawodowych i central związkowych, co było bezpośrednim ciosem w „Solidarność”. Obywatele powiązani z opozycją mogli być internowani na podstawie decyzji komendantów wojewódzkich Milicji Obywatelskiej (MO), często byli represjonowani. Ich mieszkania poddawano rewizji. Zakazano zarówno zwoływania, jak i odbywania wszelkich manifestacji, pochodów oraz zgromadzeń, a także imprez sportowych, artystycznych i rozrywkowych bez zezwolenia władzy. Ponadto zawieszono prawa pracowników do strajków i protestów, mocno zaostrzono cenzurę – lustrowano przesyłki pocztowe oraz kontrolowano rozmowy telefoniczne. Za złamanie któregokolwiek z zakazów groziły surowe kary.

„Podaje się również do publicznej wiadomości, że w przypadkach zbiorowego lub indywidualnego bezpośredniego zagrożenia życia, zdrowia lub wolności obywateli albo mienia społecznego, indywidualnego lub osobistego znacznej wartości, a także zagrożenia lub zajęcia budynków administracji państwowej i organizacji politycznych oraz ważnych obiektów i urządzeń gospodarki narodowej albo obiektów ważnych dla obronności, lub bezpieczeństwa państwa, obok indywidualnych i zespołowych działań funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i innych formacji powołanych do ochrony porządku publicznego, wprowadzone być mogą oddziały i pododdziały sił zbrojnych (wojska), przy czym wszelkie te siły uprawnione są do użycia środków przymusu bezpośredniego w celu przywrócenia spokoju, ładu i porządku publicznego” – poinformowano w komunikacie ówczesnej władzy.

Nie były to słowa bez pokrycia. Służby spacyfikowały zgromadzenia przy użyciu broni palnej m.in. w Lublinie oraz katowickiej kopalni „Wujek”. W wyniku tych działań zginęli ludzie. Całkowitą liczbę ofiar śmiertelnych szacuje się na od ok. 50 do ponad 100. Do wprowadzenia stanu wojennego wykorzystano sumarycznie także ok. 1750 czołgów, ok. 1400 pojazdów opancerzonych ok. 500 wozów bojowych i ok. 9000 aut.

Polska kolej w okresie stanu wojennego

Tuż po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce kluczowe instytucje w państwie zostały zmilitaryzowane – kontrolę nad nimi przejęło wojsko. Sytuacja ta dotyczyła również Polskich Kolei Państwowych (PKP) – w pierwszych godzinach internowano wielu kolejarzy m.in. kierownictwo związkowe. Pracę w przedsiębiorstwie regulowały przepisy wojskowe.

„Do domu Zbigniewa Smykowskiego, działacza Solidarności w toruńskim węźle PKP, milicyjno-esbecka ekipa przyszła z zamiarem internowania około północy. W domu oprócz Smykowskiego była jego żona Aniela oraz dwójka dzieci. Aniela Smykowska nie otworzyła drzwi i nie odpowiadała na pytania o męża. Zażądała od funkcjonariuszy wylegitymowania się, ale oni odmówili. Po chwili przystąpili do wyłamywania drzwi. Aniela Smykowska zaczęła wołać sąsiadów o pomoc. W końcu drzwi ustąpiły i do domu wpadła grupa pijanych (!) funkcjonariuszy z kajdankami i pistoletem. Przez pół godziny przetrząsali dom, ale Zbigniewa Smykowskiego nie znaleźli. Stał on obok okna, ukryty za grubą zasłoną. Funkcjonariusze podczas rewizji grozili Anieli Smykowskiej bronią i żądali od niej wydania kosztowności. Gdy odeszli, Zbigniew Smykowski opuścił dom i dzięki pomocy znajomych i przyjaciół przez blisko rok ukrywał się w różnych mieszkaniach na terenie Torunia. Aby jeszcze bardziej pognębić Smykowskiego, wszczęto wobec niego postępowanie o dezercję” – czytamy w książce Czas ludzi niepokornych Wojciecha Polaka.

Podczas stanu wojennego Polskie Koleje Państwowe pomimo licznych deklaracji o tym, że nie występują żadne ograniczenia w kursowaniu pociągów, odwoływały składy dalekobieżne. Obsługiwano połączenia podmiejskie, by zapewnić transport robotników do zakładów pracy. Wprowadzono restrykcje w zakresie radiowych urządzeń nadawczo-odbiorczych, co znacząco komplikowało komunikację. Decyzja ta wpłynęła negatywnie na poziom bezpieczeństwa na kolei.

„Dyżur od godziny 19 przebiegał spokojnie i bez większych problemów, ale już po północy z 12 na 13 grudnia zaczęliśmy na nastawni otrzymywać strzępy informacji – tu ważna uwaga – wyłącznie po telefonicznej sieci kolejowej, że coś się w Polsce zaczyna dziać, że zatrzymywani są działacze Solidarności, że w przestrzeni miast pojawiły się oddziały wojskowe. Próby wyjścia z telefonicznej sieci kolejowej na sieć telefonii ogólnodostępnej (popularne wyjście przez »zero« z niektórych kolejowych numerów) były nieudane i skonstatowaliśmy, że to nie awaria, tylko celowe wyłączenie telefonów miejskich. I dlatego nie mogłem się już dowiedzieć, że u mnie w domu była milicja, że przeszukano mieszkanie, że przyszli mnie aresztować, jako działacza Solidarności, niebezpiecznego dla PRL człowieka. Niedaleko po północy otrzymałem kilka kolejowych telefonów z pobliskiego stacyjnego komisariatu milicji (nota bene z pracującymi tam funkcjonariuszami dobrze się znałem i byliśmy na »ty«), bym zszedł z nastawni do swojego samochodu, przy którym miały się kręcić podejrzane osoby… Ponieważ mój samochód był dobrze z nastawni widoczny, nietrudno było zauważyć, że owe rzekome »podejrzane osoby« to kilku mundurowych milicjantów i kilku cywilów, w towarzystwie milicyjnych samochodów… Wówczas dotarło do mnie, że oto realizowany jest czarny scenariusz działań władz i służb PRL w stosunku do działaczy NSZZ Solidarność i samego związku, o czym wcześniej informowały władze związkowe w całym kraju” – wspomina Paweł Piotr Miśkowiec, kolejarz, dyżurny ruchu na stacji Kraków Płaszów, działacz NSZZ „Solidarność” i uczestnik protestu głodowego kolejarzy w 1980 r. we Wrocławiu.

„Zmiana – z naczelnikiem stacji – pojawiła się tuż nad ranem, dobrze przed godziną 6 (normalnie zmiana przychodziła na 7 rano), na nastawnię weszło kilku milicjantów i kilku cywilnych z bezpieki, oświadczając, że mają rozkaz mnie zatrzymać i doprowadzić na komendę, nie okazali żadnego dokumentu ani nakazu, żadnej podstawy prawnej… Ponieważ od północy nie było możliwości telefonicznego kontaktu z domem, poprosiłem kolegów przyjmujących dyżur, by – jeśli ktoś z mojego domu jakimś cudem się z nastawnią skontaktuje – poinformowali o moim zatrzymaniu… Tak jak byłem ubrany do pracy – w mundurze kolejowym – po przekazaniu służby, zostałem zabrany do samochodu, gdzie jadąc na komendę przy ulicy Mogilskiej, usłyszałem w radiu po raz pierwszy wystąpienie Jaruzelskiego, ogłaszającego stan wojenny. W jednym momencie wszystko stało się jasne – i równocześnie niejasne – co dalej? […] Na miejscu, w celi, znalazłem się już niewiele po ósmej rano. Tu też spotkałem mojego znajomego ze stacji PKP Kraków Nowa Huta, Staszka Banta, który także był u siebie przewodniczącym Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność. Było też kilku innych znajomych z Solidarności i z KPN, do której wówczas należałem” – dodaje.

Kolejarze zaangażowani w działania „podziemnej” „Solidarności” wykonywali zadania podobne jak przedstawiciele innych branż. Ze względu na specyfikację pracy byli łącznikami odpowiedzialnymi za wymianę informacji i przesyłek, gdyż mogli poruszać się pomiędzy województwami. Zajmowali się także m.in. kolportażem pism, książek, biuletynów, plakatów i ulotek drugoobiegowych oraz realizacją akcji tzw. małego sabotażu np. pod postacią organizowania manifestacji patriotycznych czy też tworzenia antykomunistycznych haseł i malunków. Powstawały także podziemne wydawnictwa. Podejmowane działania pozwalały na przepływ rzetelnych informacji oraz miały bezpośredni wpływ na morale Polaków, jednocząc naród.

Autor: Damian Malesza
Fot. polska.org

Zachęcamy, by zapoznać się także z:

Może Ci się spodobać

Zostaw komentarz