Sektorkolejowy » Drugie życie wagonów

Drugie życie wagonów

pzez Adrian

Zużyte wagony kolejowe, których rola w czynnej służbie się kończy, najczęściej trafiają do złomowania. Tam, poddane odpowiedniej rozbiórce, stają się źródłem surowców odzyskiwanych, a ich części wracają np. do hut stali. Wyeksploatowane wagony można jednak wykorzystać zupełnie inaczej.

Pojedyncze egzemplarze wagonów są transportowane do muzeów lub w prywatne ręce, a inne zupełnie zmieniają swoje przeznaczenie, zachowując nadal swój podstawowy charakter. I tak, na całym świecie można spotkać restauracje w wagonach kolejowych lub hotele wykorzystujące wagony jako miejsca noclegowe. Bardziej rozwinięte kraje, które zachowują niezbyt wydłużone okresy eksploatacji, są w stanie sprzedawać swój wycofywany tabor biedniejszym krajom, a tam, po przygotowaniu ich do lokalnych warunków, będą służyły jeszcze wiele lat.

Tymczasem w Stanach Zjednoczonych kilka tysięcy wagonów metra zostało wykorzystanych jako baza do budowy sztucznej rafy koralowej. Metropolitan Transit Authority w latach 2001–2010, przygotował 2,5 tys. wagonów wycofanych z użytku metra nowojorskiego, a następnie zatopił u wybrzeży Delaware, New Jersey, Maryland, Wirginii, Karoliny Południowej i Georgii. 

Wagoniki metra zostały pozbawione wszystkich elementów, które mogły potencjalnie zanieczyścić ekosystem oceanów. Usunięto silniki i cały system napędowy oraz jezdny z kołami włącznie. Zdemontowano oświetlenie, zasilanie, hydraulikę, siedzenia i okna. 

Charakterystyczne, malowane na czerwono wagoniki Redbird jako pierwsze trafiły na statki, a z ich pokładów zostały zrzucone na dno oceanu. W ten sposób 1 tys. sztuk wagonów nowojorskiego metra rozpoczęło swoje dosłownie drugie życie, powoli zamieniając się w rafę koralową. 

Efekty projektu oceniono pozytywnie i zdecydowano się na przygotowanie kolejnej transzy ponad 1 tys. wagonów do zatopienia. Tym razem pod wodę poszły charakterystyczne, błyszczące wagoniki wykonane z falistej blachy nierdzewnej.  

Cel, jaki wiązano z tym projektem, to przede wszystkim próba odbudowy środowisk rafy koralowej, a na tej bazie pobudzenie rozwoju flory i fauny, co w efekcie może się przełożyć na pobudzenie rybołówstwa czy turystyki. Innym powodem, i to dość, istotnym, który przyświecał takim działaniom, były miliony dolarów zaoszczędzone przez metro na kosztownym procesie złomowania. 

I, jak się okazało, druga transza nowojorskich wagonów metra nie była trafną decyzją. Już po kilku miesiącach na dnie zaczęły się rozpadać. W efekcie nie mogły stać się stabilną podstawą sztucznej rafy koralowej, bo ich części były porywane przez wodę. 

Dużo lżejsze wagony, tzw. Brightlinery nie były wykonane ze stali węglowej, jak poprzednie Redbirdy, ale ze stali nierdzewnej, która szybo ulegała degradacji w wodach oceanu. 

Do dziś trwają dyskusje w środowiskach ekologów, czy ta metoda odbudowy flory i fauny podmorskiej z wykorzystaniem zatapianych pojazdów, okrętów i innych elementów przemysłowych, jest dobra. Z jednej strony tworzy się bazę dla skorupiaków, koralowców i gąbek, zaś pośród nich pojawiają się różnorodne gatunki ryb i oceanicznych stworzeń. Z drugiej zachodzi ryzyko, iż zatopione zostaną elementy i surowce, które zatrują wody oceaniczne. 

Organizacja The Ocean Conservancy twierdzi, że sam kierunek działań nie jest zły, ale należy zbadać, co trafia na dno oceanu i jaki ma to wpływ na same rafy. 

Autor: Tomek Łucek

Może Ci się spodobać

Zostaw komentarz