Na pewno to znacie, a przynajmniej ze słyszenia. „Lalka” Bolesława Prusa.
Powieść ta stanowi jedną z najważniejszych pozycji w kanonie lektur szkolnych. Lubiana i nielubiana przez młodzież daje szeroką panoramę społeczności swoich czasów i jest też niezłym dokumentem obyczajowości i realiów przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX wieku. Ówczesny świat, tj. świat przekształceń technologicznych i rozwoju przemysłu całkiem wygodnie podróżuje już dość powszechnie koleją żelazną. Było to fascynujące zjawisko, ułatwiające przemieszczanie się szczególnie na dłuższe dystanse. A Warszawa to był wówczas ważny przystanek łączący Wschód z Zachodem. Docierała tu słynna Kolej Wiedeńska, a także Kolej Petersburska.
U Prusa koleją podróżuje np. Mraczewski do Moskwy, rosyjski biznesmen Suzin z Moskwy, czy też z Petersburga do Wiednia, Paryża, wreszcie Wokulski także do Paryża, Zasławia, czy do Krakowa. Pisarz umieszcza kilka scen w pociągach i na dworcach kolejowych – to taki znak czasu i nowoczesności. Do pociągu wsiada emerytowany już Rzecki, ruszając w wymarzoną podróż sentymentalną, by odwiedzić te miejsca, które zapamiętał z młodzieńczej wyprawy wojennej. Co prawda agorafobia uniemożliwi mu tę podróż i prawie natychmiast ją zakończy, ale przyjaciele oczywiście odprowadzają go na dworzec.
Sieć trakcji kolejowych rozwinięta była wówczas dość dobrze, niemniej łączyła jedynie główne ośrodki, na prowincjonalnych stacyjkach, trzeba się było przesiadać na konny środek lokomocji, by dotrzeć do ostatecznego celu podróży. Prezesowa Zasławska, gdy do jej majątku miał zawitać Stach, posłała konie (jak się wówczas mówiło) na stację, by bezpiecznie dowiozły jej gości, czyli Wokulskiego i barona Dalskiego do Zasławka. Panowie część podróży odbywali razem, przypadkiem spotkali się (gdzieżby indziej?!) w pociągu, baron wracał z Wiednia i spieszył do narzeczonej, a Wokulski z Paryża, by zobaczyć Izabelę.
Najsłynniejsza jednak w „Lalce” scena pociągowa, a później dworcowa odbywa się w czasie podróży do Krakowa. Wokulski, by zapewnić narzeczonej maksymalny komfort jazdy, wynajął salonkę, czyli elegancko urządzony wagon, taki, jakim zwykli byli podróżować władcy i koronowane głowy. Izabela Łęcka nie mogła przecież jechać w zwykłym przedziale, nawet pierwszej klasy. (Co ciekawe wagony tego typu – salonki – nadal są w użyciu, w Polsce stanowią część specjalną taboru PKP Intercity.) Do wyjeżdżających dołączył na dworcu w Warszawie niechlubny Kazio Starski, który nie odziedziczywszy spodziewanego majątku, ruszał szukać innych źródeł dochodu. Kuzynek Izabeli i jednocześnie osoba, z którą właściwie Łęcka zdradzała narzeczonego, bez skrupułów (choć po angielsku) kontynuował flirt pod bokiem Wokulskiego. Ta właśnie zasłyszana w pociągu rozmowa uświadomiła Stachowi, jak bardzo się pomylił w ocenie Izabeli. Zdenerwowany i załamany wysiada na najbliższej stacji, czyli w Skierniewicach i żegnając się ostatecznie z Łęcką mów jej – też po angielsku – „Farewell Miss Iza”.
Kiedy już będzie można podziwiać (ponownie) odrestaurowany dworzec w Skierniewicach, na 1 peronie stać będzie nadal z rozwianymi połami podróżnego palta (dwustukilogramowy, odlany z brązu) Stach Wokulski, patrząc, jak panna Łęcka odjeżdża w siną dal.
I tak oto pociąg stworzył legendę.
Autor: AF
Fot. JBCrew
Zobacz również: