Pociągi wożą pasażerów i towary od dziesiątków lat, od pierwszej połowy XIX w. Stanowią nieodzowny element w rozwoju i kształtowaniu otaczającego nas świata nie tylko pod względem transportowym, ale dla wielu stały się również inspiracją do wyrażania swojej sztuki. Oczywiście, tej dziedzinie malarstwa od początku jej istnienia towarzyszą kontrowersje. Często jednak warto przyjrzeć się jej bliżej, żeby odkryć prawdziwą wartość albo z czystej ciekawości dowiedzieć się, co znaczy ona dla tak wielu ludzi.
Mówiąc o graffiti, nie można nie zacząć od Nowego Yorku w latach 70. ub.w. Celem „grafficiarzy” były wtedy pociągi towarowe. Przez swoją dostępność podczas postoju na placach stanowiły łatwiejszy „łup” od wagonów pasażerskich, które bywały trudniej osiągalne. Legenda, jaka owiała napisy na pojazdach, ogarnęła miasto w mgnieniu oka. Celem stało się to, by jak najwięcej ludzi zobaczyło danego „taga”. Oczywiście, spotkało się to ze stanowczym odzewem władz, które od wczesnych lat 70. prowadziły nieustannie uporczywą wojnę z grafficiarzami. Takie „muzea na kółkach” reprezentujące oddolne problemy zmarginalizowanych społeczności były szybko uciszane, ściągane z tras i czyszczone. Zasadne jest zatem pytanie, czy ta sztuka, tak jak wiele innych przed nią, nie powstała jako odzew na niesprawiedliwość i zło, jakie dotykały osób z marginesu nowojorskiego społeczeństwa?
Banksy – tego brytyjskiego anonimowego artystę zna każdy. Jego dzieła wywołują podziw, jak i niechęć, budzą krytykę i zachwyt. Podobnie było w lipcu 2020 r., gdy w wagonie londyńskiego metra pojawił się kichający szczur. I nie chodzi tu o żywe zwierzę. Nieuchwytny malarz zaszczycił pasażerów widokiem gryzonia jako zachętą do noszenia maseczek w miejscach transportu publicznego i zachowania bezpieczeństwa podczas panującej pandemii. Co zabawne, dzieło zostało bardzo szybko usunięte jako reakcja na ścisłe przepisy Transport of London, którzy po fakcie zaproponowali Banksy’emu, żeby szczury namalował w innym, bardziej odpowiednim miejscu.
A teraz przenosimy się do Polski, konkretnie Pleszewa, gdzie w lipcu 2022 r. odbyło się Graffiti Jam. Stowarzyszenie Kolejowych Przewozów Lokalnych zapewniło kilkunastu artystom pociąg do pomalowania jako specjalny projekt. Można go przez rok oglądać aż do następnej edycji festiwalu. Dało to najlepszym w tym fachu polskim „printerom” szansę do niezakłóconej ekspresji w trudno dostępnych i z gruntu nielegalnych warunkach.
Czy to sztuka czy dewastacja? Temat był, jest i pozostanie kontrowersyjny, warto jednak sięgnąć do korzeni tego nurtu, tak nierozłącznego z miejskim krajobrazem. Graffiti jest jednym z elementów subkultury związanej z muzyką hip-hop, przez lata kierunek ten ewoluował, na stałe wpisując się w zurbanizowaną przestrzeń. Nie da się od niego uciec. Kochać czy nienawidzić?
UWAGA! Graffiti to bardzo niebezpieczne i z zasady nielegalne zajęcie. Portal SektorKolejowy nie popiera wandalizmu, nie pochwala ani zachęca do wykonywania żadnych tego rodzaju działań. Jedynie przedstawia zjawisko, które trafiło na kolej i do pociągów.
Autor: Weronika Łucek
Fot. Piotr Fehler – pleszew.naszemiasto.pl